piątek, 13 marca 2015

Shinybox- Girl on fire. Marzec 2015

HEJ!!

Jak Wam mija piątek 13? U mnie jak dotąd był on zawsze szczęśliwym dniem, do dziś...
W tym miesiącu Shinybox postawił na szybką wysyłkę i tak oto dziś mamy u siebie w domach pudełka :)

Nie obyło się jednak bez przygód...Wzięłam dzień wolny i zmieniłam adres przesyłki, aby móc mieć pudełko u siebie jak najszybciej. Niestety po godzinie 15 kuriera wciąż nie było, zerknęłam na status przesyłki i okazało się, że została ona doręczona do punktu ParcelShop... Myślałam, że mnie coś trafi! Od razu chwyciłam za słuchawkę i zadzwoniłam do filii, niestety jedyne co mi zaproponowano to ponowne nadanie przesyłki lub odbiór z punktu, który mieścił się niemały kawałek ode mnie. Postanowiłam odebrać paczkę z punktu, nie chciałam czekać kolejnych kilka dni. Żeby było jasne, cały dzień siedziałam w domu, co więcej od rana odebrałam już paczkę z innej firmy. Najzwyczajniej w świecie kurier postanowił nie dostarczyć mi paczki!! Najadłam się tylko nerwów ehhh. Nie omieszkałam skomentować tego na profilu Shiny na fb. Tak oto piątek 13 stał się dla mnie dniem pechowym :/ 


Przejdźmy do zawartości! :)



W tym miesiącu pudełko ma dość diabelskie barwy :D Fajnie, że ponownie postawiono na inną szatę graficzną :)






 W tym miesiącu jestem trochę rozczarowana, kolejna dawka mydła ( mam w szafce jeszcze z 10 kostek mydła Dove- kupuję je w dużym opakowaniu po 12 szt) Wiem, że jest to prezent i nie powinnam narzekać, jednak nie podobają mi się takie prezenty :/ Mam wrażenie, że jest to taki zapychacz.

Glinki nigdy nie miałam więc z miłą chęcią sprawdzę co to jest, podobnie jest z olejem z awokado oraz ze skarpetkami do stóp. 

Kredka do oczu, w dodatku czarna ( mam takich chyba z 10 i tylko się kurzą ) to dla mnie porażka pokroju kolejnego mydła- gdyby jej nie było nie zmartwiłabym się...

Krem do stylizacji... cóż, mam długie włosy i zazwyczaj ich nie stylizuje w żaden sposób, ale może kiedyś mi się przyda.

Ogólnie, przez tą całą niemiłą wpadkę z kurierem pudełko mnie nie cieszy, dlatego wole jeszcze nie oceniać pudełka. Może kiedy ochłonę zrobię do niego kolejne podejście i wtedy bardziej mi się spodoba. 

Na fb beGlossy widziałam komentarze dziewczyn odnośnie tego, że w tym miesiącu Shiny nie zachwyciło, od razu się oburzyłam " jak to?! Shiny zawsze jest lepsze niż beGlossy!!". Jednak teraz ciężko mi nie przyznać im racji...


A jak Wam się podoba pudełko? Czy też miałyście takie niemiłe przygody z kurierem, czy to tylko mnie dziś pech dopadł?

poniedziałek, 9 marca 2015

L'oreal New True Match vs Revlon Colorstay

Hej Wam!!
Oj trochę mnie nie było...Kilka rozmów o pracę, wyjazd na snowboard, bieganie, dom... doba zdecydowanie ma za mało godzin!!

Dziś przychodzę do Was z moim nowym odkryciem. Od jakiegoś czasu nie mogę dobrać sobie fajnego podkładu. Moje zarobki pozwalają mi na zakup raczej tańszych podkładów, ale tym razem postanowiłam zaszaleć. Znalazłam na allegro ( kiedyś był to mój ulubiony podkład) True Match, jednak szperając w opiniach o podkładach, natknęłam się też na Revlona. Szukałam porównań tych dwóch podkładów jednak nigdzie takiej informacji nie znalazłam. 

Ponieważ użytkownik, który posiadał w ofercie L'oreala, miał też Revlona, postanowiłam kupić oba. 
Revlon: 24,99 zł
L'oreal: 19,99 zł





Revlon:
Wyjątkowo trwały, mocno kryjący podkład do cery tłustej, mieszanej i normalnej. Beztłuszczowy, nie zatyka porów. Lekka i delikatna konsystencja zapewnia skórze maksymalne poczucie komfortu. Zawiera SPF 6.
Występuje w dużej gamie kolorystycznej.
Nowa formuła zapewniająca 24 - godzinną trwałość.


L'oreal:
Podkład w naturalnych odcieniach, rozprowadzający się bez smug, idealnie dopasowujący się do koloru skóry. Nie daje efektu maski przy jednoczesnym świetnym kryciu. Dostępny w szerokiej gamie chłodnych, neutralnych i ciepłych odcieni. 



Opakowanie:

Revlon zamknięty jest w szklanym słoiczku, bez większych szaleństw. Prosto i klasycznie. Nie zawiera pompki więc aplikacja stanowi duże wyzwanie- szczególnie, że jest on bardzo gęsty. 
1/10

L'oreal również posiada szklaną buteleczkę, zamkniętą trochę jak słoiczek z metalową nakrętką. Nie posiada pompki jednak jego leista konsystencja sprawia, że aplikacja jest łatwiejsza. Ma nowoczesny wygląd i przyciąga uwagę :)
8/10


Użytkowanie:

Revlon:
Jest bardzo gęsty, aplikacja bez pompki sprawia, że trzeba się mocno namocować zanim wydobędzie się produkt. Nałożony na buzię, bardzo mocno wchodzi w pory! Zaznacza każdą zmarszczkę, każdą niedoskonałość, nie ma za dużego krycia. Pozostawia na skórze uczucie i wygląd maski. Jest FATALNY! Wymaziałam nim buzię, nałożyłam resztę makijażu i pojechałam do pracy. Przez cały dzień miałam okropne uczucie jakbym miała coś ciężkiego na twarzy. Jedyny plus, to fakt, że podkład mocno zmatowił skórę. Wróciłam do domu, weszłam do łazienki umyć ręce i spojrzałam w lustro... PRZERAZIŁAM SIĘ!! Podkład podkreślił wszystko to co powinien zakryć :( Moja twarz wyglądała jakbym miała 60 lat!! Każda zmarszczka, wszystkie pory były strasznie podkreślone i mocno widoczne ( ok mam 27 lat ale moje policzki nadal są dość jędrne, a ten podkład sprawił, że przy ustach miałam jakby wiotką skórę :/) Zmyłam makijaż natychmiast i rzuciłam podkład w kąt!!

-20/10 TRAGEDIA!!


L'oreal:

Konsystencja jest leista, dzięki czemu aplikacja mimo braku pompki jest łatwa. Niestety również zostawia na twarzy uczucie maski, wchodzi i uwidacznia pory oraz każdą skórkę. Ma słabe krycie. Jednak zmieszany z bardziej kremowym podkładem daje miły i zadowalający efekt, jednak sam wygląda na buzi podobnie jak Revlon, w stopniu o wiele mniejszym ale wciąż nie jest to efekt pożądany.

5/10

Oba podkłady nie są dla mnie. Bardzo się zawiodłam, jednak nowy miesiąc, nowa wypłata ( :D ) i można szukać dalej...


A co Wy sądzicie o tych podkładach? 
Stosowałyście je kiedyś? 
Może macie swojego ulubieńca?
Piszcie, chętnie skorzystam z porad :)