wtorek, 21 kwietnia 2015

Viosenna metamorfoza- shinybox kwiecień 2015

Hej!
Wracam dziś do was z kwietniową edycją Shinybox'a :)

Chciałam mieć niespodziankę ale niestety nie wytrzymałam, zajrzałam na stronę i podejrzałam co kryje pudełeczko. 

Zapraszam niżej :)









Dove - Odżywczy żel pod prysznic Purely Pampering-

Jak zobaczyłam ten żel w pudełku byłam lekko wkurzona, kolejny shit i zapychacz... ale jak tak dalej poczytałam to zobaczyłam, że jest to żel pod prysznic, którego zamierzałam kupić więc w sumie dobrze, że się w tym boxie znalazł. Wczoraj już go przetestowałam i ogólnie... żel pod prysznic jakich wiele. Zapach raczej przeciętny, nie powalił mnie na kolana. Jest ok.

 

 

Biolaven Organic - Żel myjący do twarzy

Raczej ie używam żeli do mycia twarzy ale w sumie dawno już nie miałam nic podobnego więc ucieszył mnie ten produkt! Pięknie a wręcz przepięknie (!) pachnie, nie pieni się za mocno ale zostawia buzię gładką, niestety trochę wysusza. 

 

 

Theo Marvee - Caviariste Perlique Tonik do twarzy-

Bardzo  ciekawy produkt, mocno się mieni, na twarzy nie zostawia jednak tych drobinek. Buzia jest po nim bardzo gładka i odświeżona. Dla mnie jeden z ciekawszych produktów w tym pudełku.

 

 

Pharmacy Laboratories - Antyperspirant roll-on

 Udało się choć raz :D Trafiłam do 1000 pierwszych subskrypcji i trafił mi się ten antyperspirant. Jestem ciekawa jak będzie działać bo niestety borykam się z problemem pocenia się dłoni więc chętnie przetestuję :)

 

Glazel Visage - Cień sypki (G1)

Popatrzyłam na ten cień i pomyślałam "...o nie znowu?? :/" Poprzednie cienie wciąż czekają nienaruszone, nie są w mojej kolorystyce. Jednak ten cień to inna sprawa. Jest piękny i myślę, że wykorzystam go jako rozświetlacz, pięknie się mieni!! 

 

 

Kamuflaż Perfect Skin

Ten produkt był zaskoczeniem, myślałam, że to coś w rodzaju korektora. Ma bardzo mocne krycie i chętnie przetestuję, jednak ma trochę ciemny kolor i boję się, że może mocno odznaczać się na buzi 

 

ocena: 5,5/6 

mały minus za żel, raczej nie jest to produkt, który chciałabym otrzymywać w pudełkach.

 

 Jak Wam się podoba zawartość? 

 

 

poniedziałek, 13 kwietnia 2015

8 Poznań Półmaraton

Wczoraj odbyła się 8 edycja półmaratonu poznańskiego. Jako debiutantka stanęłam na linii startu i ukończyłam bieg z zawrotnym czasem 2:30:01 :D Był to ciężki bieg i mało co nie skończyłabym go na czworaka. 

Zapraszam niżej na podsumowanie !


Poznański półmaraton to jedna z większych imprez biegowych w Polsce. Na liście startowej znalazło się blisko 8,5 tys ludzi!! Niestety lista dość szybko się zamknęła i nie każdy miał szansę spróbować swoich sił na tym dystansie. Ale zacznę od początku!!
Do półmaratonu zaczęłam przygotowywać się od końca stycznia. Kilka razy udało mi się treningowo przebiec dystans 20 km, więc moje obawy co do nieukończenia biegu szybko się rozwiały. Tygodnie mijały i wybiła ta godzina.

Piątek 10.04.2015 

Czas odbioru pakietów w hali Arena!!



Na odbiór pakietów dano nam aż dwa dni (piątek oraz sobota). W środku znalazły się: piękna różowa koszulka (męska niebieska, damska różowa):






koszulki wywołały wiele kontrowersji, nie każda kobieta chciała być przyodziana w róż...
Mnie osobiście koszulka się podoba, lubię ten kolor i fajnie, że zrezygnowano z klasycznej bieli.

Do pakietu dołączony był worek na depozyt, ulotki, nr startowy oraz kupony na pasta party oraz piwo po biegu.


Sobota:

To był dla mnie ważny dzień! Zanim trafiłam do swojej drużyny Hernik Team, znalazłam na fb stronę Virtual Runner Club. Jest to zbiór cudownych ludzi. Zarówno amatorów jak i profesjonalistów. Jako, że półmaraton w Poznaniu to dość popularna impreza, która jednoczy w moim mieście osoby z całego świata, postanowiłam zorganizować spotkanie VRC! I tak o godz 17 podczas pasta party zebrała sie mała grupka ludzi VRC! Cudownie było poznać tych pozytywnych świrów !! 

Przy okazji zapraszam na bloga kolegi 
Jeśli szukasz inspiracji na dania wegetariańskie i ogólnie interesuje Cię życie wege koniecznie tam zajrzyj!!!

Teraz już tylko porządnie się wyspać i można biec!


Niedziela 7:30 

Pobudka!! Syte śniadanie- owsianka na mleku z bananem i skibka chleba z masłem i miodem

8:50 
Pora wyruszać. 

Na maltę dotarliśmy jakieś 5 min późnej ( mieszkam zaraz obok ale szkoda nóg ;) ) od razu znaleźliśmy miejsce parkingowe. Teraz tylko szybkie foto z drużyną VRC i odnaleźć mój team!!

 Ledwo, ledwo a spóźniłabym się na start!!


 ,
,

Szybkie foto przed, humory dopisują, pędzimy na start!!


Do linii startowej dotarłyśmy dość szybko, dopiero teraz dotarło do mnie, że to dzieje się naprawdę. Emocje, adrenalina, wszystko sięga zenitu. Niesamowite uczucie, że coś tak wspaniałego dzieje się w moim mieście i w dodatku jestem tego częścią!! 
Szybka rozgrzewka i zaczyna się odliczanie!!

10,9,8,7,6,5,4...3...2...1!!!!!!! GO!!!

Ruszyliśmy, dopiero teraz miałam okazję zobaczyć ile ludzi startuje, stojąc na lekkim wzniesieniu moim oczom ukazała się fala ludzi, która ruszyła naprzód ! Pierwszy km to podbieg, lekki ale jednak odczuwalny. 

Po chwili dołączył do mnie i do koleżanki Michał, jego celem tak jak i naszym było " Byle dobiec" Po chwili z naszej trójki zrobiła się dość spora grupka ludzi :D

Do 6 km biegło się super, tempo odpowiednie nie za szybkie, nie za wolne...Spotykamy Martyny męża oraz dzieci! Cudowni kibice!! Nowe siły, super humor!!




jednak od 7 km zaczęły się schody. Ogólnie jest to temat każdemu dobrze znany, w środowisku biegowym nie stanowi tematu tabu, zatem zaryzykuje tym wyznaniem- zachciało mi się do Toi Toia!! Nieee, nie na siusiu... Ale nie chciałam tracić czasu, liczyłam, że jakoś dobiegnę ;)

Hetmańska- ten odcinek mnie zabił. Podbieg, z górki, podbieg. Walczyłam, od tego momentu mój bieg przypominał wojnę! Opiłam się izotoników na punkcie żywieniowym i poczułam w żołądku istne rewolucje!! musiałam przystanąć... koleżanka jednak podniosła mnie na duchu i krzyczałam w myślach "WALCZ" biegłam dalej, ale już sama, nie chciałam zatrzymywać
koleżanki, 13-17 km nie pamiętam, mam przebłyski, jednak wciąż była to ostra walka, nogi mi odpadały ( nie wiem co się stało, nigdy wcześniej tak nie miałam). Politechnika- już prawie meta!! Szybki łyk wody, banan(!) - zrobiłam dwa kęsy i wyrzuciłam, żołądek mało nie wywrócił mi się na drugą stronę!! Musiałam znowu przystanąć... Toi Toi...nie szkoda czasu!! Zobaczyłam Pana, który już skończył bieg i szedł do domu, popatrzył na mnie i powiedział " nie poddawaj się jeszcze 1 km i meta!" Pobiegłam, ostatni odcinek... Widzę jak jedna z biegaczek się zatrzymuje. Klepie ją po plecach i mówię " Chodź, ostatnie metry przed nami, nie poddawaj się"!! zaczynamy biec razem. Widzę moją mamę- łzy w oczach, nowe siły, pędzę!Kolejna zawodniczka się zatrzymuje, chwytam ją za rękę i ciągnę ze sobą, biegnie dalej... odruch wymiotny spowodował, że musiałam się zatrzymać, wtedy ta sama zawodniczka, którą ja podtrzymywałam na duchu, klepie mnie w plecy i ciągnie za sobą... ale nie mogę, czuję, że zaraz zwrócę... Ostatkiem sił zbieram się w sobie i biegnę! Ostatni zakręt, zbieg i widzę linię mety... koniec! Poryczałam się!!

 Podchodzi do mnie ratownik medyczny i na widok moich łez zaczyna mnie ściskać i mi gratulować! Medal i widzę koleżankę!!






Medal jest piękny!! Jest on najważniejszym medalem w mojej kolekcji!


Nogi bolą mnie do teraz, szczególnie biodro i kolano, ścięgno achillesa też daje się odczuć. Jednak medal jest mój! Było ciężko, pot, ból i łzy. Trasa nie należała do najłatwiejszych ale dobiegłam.  Czas nie jest najlepszy, ale biorąc pod uwagę ogromną walkę jaką stoczyłam jest on teraz nieistotny :)

JESTEM PÓŁMARATONKĄ !!!!!! 

Za tydzień Nasza dycha w Gostyniu, 10.05 Szpot, a za miesiąc kolejny półmaraton :D

czwartek, 2 kwietnia 2015

The Body Shop Smoky Poppy- masło do ciała

Postanowiłam dziś dodać jeszcze jeden post dla tych, którzy byli zawiedzeni brakiem masełka TBS w swoim Shinyboxie.


Przede wszystkim zacznę od tego, nie miałam wcześniej przyjemności trzymać w ręku produktów The Body Shop, dlatego kiedy pojawiło się w moim pudełku masło tej marki byłam zadowolona. Później okazało się, że jestem jedną z nielicznych szczęściar ponieważ dostałam "lepsze" pudełko. Zaskoczona tą nowiną, postanowiłam przetestować to "cudo", o które dziewczyny prawie się zabijały na fb. ;) 


"Smoky Poppy to seria nawilżających kosmetyków do ciała z oleistym ekstraktem z maków. Kwiaty na potrzeby TBS są ręcznie zbierane w rejonie Ankary w Turcji. Na kwitnące maki na polach i w ogródkach musimy jeszcze trochę poczekać, ale jeśli lubicie te kwiaty o delikatnych, czerwonych płatkach, wypróbujcie choćby jeden z preparatów z Smoky Poppy."
                                                      http://www.snobka.pl/artykul/linia-tygodnia-smoky-poppy-the-body-shop-21002







Teraz, was uspokoję, dla mnie osobiście to masełko jest jedną wielką klapą!!! Jego cena wynosi 69 zł (!!!!!!!) Jego działanie? Właściwie to żadne, kilka razy wysmarowałam się tym "cudem" i musiałam od razu wracać pod prysznic bo zapach jest nie do zniesienia!! ŚMIERDZI!! Jest duszący, przytłaczający i nawet mój facet stwierdził, że jest źle( nigdy żaden z moich balsamów go nie drażnił)

Mogę Was uspokoić. Nie warto go kupować i żałować, że się nie dostało go w SB :)
Oczywiście jest to moja opinia, a gusta są różne :)


Dajcie znać jak Wam się sprawdza to masło do ciała :)

Ambasada Trendów- kampania Knorr

Hej!! 

Dziś wracam z podsumowaniem kampanii Knorr, jakiś czas temu otrzymałam od Ambasady Trendów super pakę, wypełnioną nowymi, smakowitymi zupkami.  Powoli nadchodzi czas kiedy zaczynam się już żegnać z kampanią. Wszystkie produkty już rozdane, opinie zebrane, pozostaje napisać mi jeszcze kilka raportów i kampania zostanie przeze mnie ukończona. 

Przede wszystkim zacznę od paczki, która, muszę przyznać, że była dość pokaźna. Dostałyśmy aż 38 zup, z czego aż 20 miałam do własnej dyspozycji. Jako, że mam dość spore grono znajomych, od razu wiedziałam, że wykorzystam swoje produkty by rozdać je znajomym. Sama spróbowałam każdego smaku aby mieć pojęcie jak to wszystko smakuje, reszta powędrowała w świat ;)



Moja opinia:


Przede wszystkim, pierwsze co się rzuca w oczy to małe opakowanie. Zmieści się absolutnie wszędzie!! 


-kremowa Pomidorowa z mascarpone i bazylią. To jedna z najlepszych propozycji moim zdaniem. Ma bardzo aromatyczny smak, czuć bazylię i serek. Mnie osobiście przeszkadzały suszone warzywa, jak na krem powinny być one zmielone.

-krem z grzybów z bekonem i mascarpone- no cóż tu już się pojawiają schody... dla mnie zupa jest bez smaku, nie wyczuwam aromatu grzybów, bekonu też niestety nie czułam, zupka ma jakiś tam smak ale jest on dość nijaki... 

-krem z dyni ze śmietaną i szczypiorkiem - jest lepiej, czuć, że je się dynię, jednak dla mnie jest za słodka i trochę mdła. Do kilku łyżeczek nawet je się ją ze smakiem, jednak im dalej, tym gorzej bo zupa zaczyna przypominać w smaku ścierę ( nie, nie próbowałam jeść ściery, aczkolwiek miałam "przyjemność" kiedyś taką stęchłą, brudną szmatę wąchać) szybko wylądowała w zlewie...

- tajska kurczakowa z kokosem na ten smak "napaliłam " się najbardziej, uwielbiam kuchnie tajską, często sama pichcę coś właśnie z tego rejonu świata, jednak szybko się rozczarowałam. Nie cierpię cytryny, a tu jest jej na potęgę. Właściwie nie jestem w stanie wyczuć tam nic poza cytryną. Jej smak mogę przyrównać do Cifu albo domestosa. 

- krem A’la Dijon z bekonem- tu jest trochę lepiej, jest przynajmniej zjadliwa. Czuć musztardę, boczek i da się ją zjeść, niestety wciąż to nie jest mój smak i mnie nie zachwyciła...




Co powiedzieli znajomi?


Za najlepszą uznali krem pomidorowy
Za najgorszą- tajską ( kilka głosów pojawiło się na tak, jednak zdecydowana większość uznała, że smakuje jak Cif...)



Ogólnie? Bardzo fajna kampania. Znajomi byli zadowoleni, że mogli spróbować czegoś nowego, kilku z nich, od czasu spróbowania, kupiło kilka zupek sobie jako przekąskę do pracy. 


Próbowaliście może nowych zup Knorra? Jak wrażenia?