poniedziałek, 13 kwietnia 2015

8 Poznań Półmaraton

Wczoraj odbyła się 8 edycja półmaratonu poznańskiego. Jako debiutantka stanęłam na linii startu i ukończyłam bieg z zawrotnym czasem 2:30:01 :D Był to ciężki bieg i mało co nie skończyłabym go na czworaka. 

Zapraszam niżej na podsumowanie !


Poznański półmaraton to jedna z większych imprez biegowych w Polsce. Na liście startowej znalazło się blisko 8,5 tys ludzi!! Niestety lista dość szybko się zamknęła i nie każdy miał szansę spróbować swoich sił na tym dystansie. Ale zacznę od początku!!
Do półmaratonu zaczęłam przygotowywać się od końca stycznia. Kilka razy udało mi się treningowo przebiec dystans 20 km, więc moje obawy co do nieukończenia biegu szybko się rozwiały. Tygodnie mijały i wybiła ta godzina.

Piątek 10.04.2015 

Czas odbioru pakietów w hali Arena!!



Na odbiór pakietów dano nam aż dwa dni (piątek oraz sobota). W środku znalazły się: piękna różowa koszulka (męska niebieska, damska różowa):






koszulki wywołały wiele kontrowersji, nie każda kobieta chciała być przyodziana w róż...
Mnie osobiście koszulka się podoba, lubię ten kolor i fajnie, że zrezygnowano z klasycznej bieli.

Do pakietu dołączony był worek na depozyt, ulotki, nr startowy oraz kupony na pasta party oraz piwo po biegu.


Sobota:

To był dla mnie ważny dzień! Zanim trafiłam do swojej drużyny Hernik Team, znalazłam na fb stronę Virtual Runner Club. Jest to zbiór cudownych ludzi. Zarówno amatorów jak i profesjonalistów. Jako, że półmaraton w Poznaniu to dość popularna impreza, która jednoczy w moim mieście osoby z całego świata, postanowiłam zorganizować spotkanie VRC! I tak o godz 17 podczas pasta party zebrała sie mała grupka ludzi VRC! Cudownie było poznać tych pozytywnych świrów !! 

Przy okazji zapraszam na bloga kolegi 
Jeśli szukasz inspiracji na dania wegetariańskie i ogólnie interesuje Cię życie wege koniecznie tam zajrzyj!!!

Teraz już tylko porządnie się wyspać i można biec!


Niedziela 7:30 

Pobudka!! Syte śniadanie- owsianka na mleku z bananem i skibka chleba z masłem i miodem

8:50 
Pora wyruszać. 

Na maltę dotarliśmy jakieś 5 min późnej ( mieszkam zaraz obok ale szkoda nóg ;) ) od razu znaleźliśmy miejsce parkingowe. Teraz tylko szybkie foto z drużyną VRC i odnaleźć mój team!!

 Ledwo, ledwo a spóźniłabym się na start!!


 ,
,

Szybkie foto przed, humory dopisują, pędzimy na start!!


Do linii startowej dotarłyśmy dość szybko, dopiero teraz dotarło do mnie, że to dzieje się naprawdę. Emocje, adrenalina, wszystko sięga zenitu. Niesamowite uczucie, że coś tak wspaniałego dzieje się w moim mieście i w dodatku jestem tego częścią!! 
Szybka rozgrzewka i zaczyna się odliczanie!!

10,9,8,7,6,5,4...3...2...1!!!!!!! GO!!!

Ruszyliśmy, dopiero teraz miałam okazję zobaczyć ile ludzi startuje, stojąc na lekkim wzniesieniu moim oczom ukazała się fala ludzi, która ruszyła naprzód ! Pierwszy km to podbieg, lekki ale jednak odczuwalny. 

Po chwili dołączył do mnie i do koleżanki Michał, jego celem tak jak i naszym było " Byle dobiec" Po chwili z naszej trójki zrobiła się dość spora grupka ludzi :D

Do 6 km biegło się super, tempo odpowiednie nie za szybkie, nie za wolne...Spotykamy Martyny męża oraz dzieci! Cudowni kibice!! Nowe siły, super humor!!




jednak od 7 km zaczęły się schody. Ogólnie jest to temat każdemu dobrze znany, w środowisku biegowym nie stanowi tematu tabu, zatem zaryzykuje tym wyznaniem- zachciało mi się do Toi Toia!! Nieee, nie na siusiu... Ale nie chciałam tracić czasu, liczyłam, że jakoś dobiegnę ;)

Hetmańska- ten odcinek mnie zabił. Podbieg, z górki, podbieg. Walczyłam, od tego momentu mój bieg przypominał wojnę! Opiłam się izotoników na punkcie żywieniowym i poczułam w żołądku istne rewolucje!! musiałam przystanąć... koleżanka jednak podniosła mnie na duchu i krzyczałam w myślach "WALCZ" biegłam dalej, ale już sama, nie chciałam zatrzymywać
koleżanki, 13-17 km nie pamiętam, mam przebłyski, jednak wciąż była to ostra walka, nogi mi odpadały ( nie wiem co się stało, nigdy wcześniej tak nie miałam). Politechnika- już prawie meta!! Szybki łyk wody, banan(!) - zrobiłam dwa kęsy i wyrzuciłam, żołądek mało nie wywrócił mi się na drugą stronę!! Musiałam znowu przystanąć... Toi Toi...nie szkoda czasu!! Zobaczyłam Pana, który już skończył bieg i szedł do domu, popatrzył na mnie i powiedział " nie poddawaj się jeszcze 1 km i meta!" Pobiegłam, ostatni odcinek... Widzę jak jedna z biegaczek się zatrzymuje. Klepie ją po plecach i mówię " Chodź, ostatnie metry przed nami, nie poddawaj się"!! zaczynamy biec razem. Widzę moją mamę- łzy w oczach, nowe siły, pędzę!Kolejna zawodniczka się zatrzymuje, chwytam ją za rękę i ciągnę ze sobą, biegnie dalej... odruch wymiotny spowodował, że musiałam się zatrzymać, wtedy ta sama zawodniczka, którą ja podtrzymywałam na duchu, klepie mnie w plecy i ciągnie za sobą... ale nie mogę, czuję, że zaraz zwrócę... Ostatkiem sił zbieram się w sobie i biegnę! Ostatni zakręt, zbieg i widzę linię mety... koniec! Poryczałam się!!

 Podchodzi do mnie ratownik medyczny i na widok moich łez zaczyna mnie ściskać i mi gratulować! Medal i widzę koleżankę!!






Medal jest piękny!! Jest on najważniejszym medalem w mojej kolekcji!


Nogi bolą mnie do teraz, szczególnie biodro i kolano, ścięgno achillesa też daje się odczuć. Jednak medal jest mój! Było ciężko, pot, ból i łzy. Trasa nie należała do najłatwiejszych ale dobiegłam.  Czas nie jest najlepszy, ale biorąc pod uwagę ogromną walkę jaką stoczyłam jest on teraz nieistotny :)

JESTEM PÓŁMARATONKĄ !!!!!! 

Za tydzień Nasza dycha w Gostyniu, 10.05 Szpot, a za miesiąc kolejny półmaraton :D

1 komentarz: