czwartek, 13 listopada 2014

Moja droga do super ciała.

Dziś trochę o innej stronie mojego życia :)
Moja droga do perfekcyjnego ciała była i wciąż jest wyboista, ale od stycznia 2014 roku postanowiłam, że to będzie ostatni raz kiedy zabieram się za dietę. 

Pierwszy raz o poważnym zgubieniu balastu pomyślałam jakieś 5 lat temu. Zapisałam się ochoczo na siłownię i tam poznałam cudownego trenera o imieniu Grzegorz. W ramach karnetu przysługiwała mi jedna darmowa porada. Zważył mnie i ustalił cel do którego chcemy dojść. Zrobił przykładowy jadłospis i pokazał ćwiczenia jakie mam wykonywać. Po 3 miesiącach udało mi się zrzucić 10kg. Wytykał mnie palcami i mówił idąc ze swoimi nowymi klientami " widzisz? Będziesz się mnie słuchała a będziesz wyglądała jak ona" To było cudowne uczucie. Niestety karnet się skończył a stan moich finansów nie pozwolił na wykupienie kolejnego karnetu. Co za tym idzie, nie zostałam wyprowadzona z diety. Niedługo potem, poznałam faceta, który był kucharzem. Jak łatwo się domyślić, serwował mi wykwintne kolacje, które nie miały nic wspólnego z dietetyką. Szybko wróciłam do poprzedniej wagi. Związek był bardzo burzliwy, a mężczyzna, którego uważałam za miłość swojego życia okazał się być sadystą, który znęcał się nade mną psychicznie. Wmawiał mi, ze jestem brzydka i gruba, że "spasłam się jak świnia" -sam też nie należał do chudzielców... Postanowiłam coś ze sobą zrobić. Zaczęłam biegać. Znów udało mi się schudnąć ok 15kg. Odżyłam, czułam się wspaniale. Tak też zaczęła się moja "kariera" biegaczki. Postawiłam sobie cel: półmaraton! Niestety na dwa miesiące przed złamałam poważnie staw skokowy w dwóch miejscach. 3 miesiące leżenia nieruchomo w gipsie. Kolejnych 6 miesięcy uczyłam się chodzić na nowo. Niestety jak możecie się domyślić, przytyłam. Brak jakiegokolwiek ruchu, do tego szybkie, niezdrowe jedzenie. Dopiero w styczniu tego roku mogłam zacząć myśleć aby coś ze sobą zrobić. Zapisałam się na siłownię. Udało mi się zrzucić 5kg, zrobiło się cieplej i znów wróciłam do biegania. Udało mi się do tej pory zrzucić 13kg. Droga do takiej wagi była ciężka, czasem nawet bardzo, ale teraz widzę, że było warto. Z 82kg udało mi się dojść do 69. Coś jednak szło źle. Waga stała w miejscu, a moja silna wola poszła na wagary, szczególnie kiedy zbliżał się weekend. Po wakacjach przytyłam do 71 kg. Postanowiłam pójść do dietetyka. Z Panią dietetyk szybko doszłam do 68kg. Brak funduszy zmusił mnie do rezygnacji z jej usług, ale od dziś znów startuję i do końca stycznia 2015 chcę aby moja waga wskazała 62kg :) 

Ufff zbliżam się do końca :D Poniżej efekty mojego upartego dążenia do wyznaczonego celu. Ponownie uzależniłam się od biegania. Zazwyczaj mój sezon biegowy kończył się wraz z nadejściem jesieni, jednak tym razem postanowiła, że będzie on trwał niezależnie od pory roku. 6 grudnia zamierzam wystartować w pierwszym oficjalnym biegu. Bieg mikołajkowy. Pokonam tam 10km. Mało, niemało dla mnie wystarczająco. Mam nadzieję, że uda mi się znów dojść do takiego poziomu aby móc zapisać się na półmaraton i spełnić swoje marzenie :)





A tak wyglądam dziś :)









Mam nadzieję, że nie zanudziłam i trochę was zmotywowałam :)

Dla jeszcze większej motywacji, dodaję zdjęcie z moją 60letnią mamą, która biega od prawie 7-8 lat, co więcej jest szybsza ode mnie! Dziś goniłam ją przez ponad 3km :) Jest the best!! <3


8 komentarzy:

  1. Motywacja mnie nie lubi, a zapał w moim przypadku jest bardzo ulotnym zjawiskiem, ale pracuję nad tym i kiedyś też napiszę takiego posta :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak samo jest ze mną, ale już tyle razy próbowałam, wciąż a to chudła a to tyłam, jestem już zmęczona ciągłą huśtawką. Dobijam 30 a jak wiadomo, po tej magicznej liczbie ciężej sobie poradzić z balastem, dlatego powiedziałam dość. Zawzięłam się i twardo dążę do celu. Trzymam za Ciebie kciuki i ma nadzieję, że znajdziesz takie pokłady motywacji, że się uda! Czekam na post!!

      Usuń
  2. Oj to faktycznie miałaś bardzo długą i wyboistą drogę! O facecie kucharzu już chciałam pisać że pozazdrościć a tu czytam niezłe ziółko się z niego okazało :/ Aczkolwiek mój też mi gotuje a potem mi dogryza, ale to bardziej w żartach. Ale koniec końców wyglądasz super! i mama też super babka ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z faceta leczyłam się 3 lata, dopiero teraz widzę jakim był chamem. To co opisałam wyżej to tylko jedna z niewielu sytuacji. Dziś dziękuję Bogu, że stało się tak jak się stało bo pewnie tkwiłabym w tym związku dalej, nieszczęśliwa i obdarta z resztek godności i wiary w siebie.

      Usuń
  3. Duże słowa uznania dla Ciebie Kochana, ja wciąż walczę o swoją wymarzoną figurę, raz z lepszym, a raz z gorszym skutkiem, wierzę, że w przyszłoroczne lato będę w miarę zadowolona z efektów :-) Niestety jeśli chodzi o bieganie chyba się nie przełamię, a raczej moje serce, muszę z głową wybierać formy aktywności fizyczne, rower i przeróżne ćwiczenia, jak najbardziej tak :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :* Każda forma ruchu jest dobra, bieganie jest najprostszą i wbrew pozorom najprzyjemniejszą z nich- jeśli pogoda dopisuje ;). Jeśli nie możesz biegać szybko wybierz marszobiegi, na odchudzanie jest to idealna metoda. Trzymam kciuki :)

      Usuń